Kamerdyner i pozostali służący wysunęli się naprzód, a ich miejsce zajął pan Mullins. - A pan lubi sprawiać kłopoty - odparła i cofnęła drżącą dłoń. potomstwo. James zginął rok temu w Belgii, kiedy w jego obozie eksplodował wóz z - Proszę mi zatem powiedzieć, co panią gnębi. Pozostawiła swoje ciało beż żalu. Nie ma żadnego żalu, myślała. Ani lęku, ani smutku, ani bólu. Zawsze zastanawiała się, jak to będzie - unosić się wraz z ptakami, ku niebu, w słońce. Krawcowa obdarzyła ją uśmiechem. - Bo tak ci się podoba? To za mało. Po drodze nie podziwiała piękna krajobrazu. W końcu jednak świeża zieleń okolicy i wspaniałe dęby rosnące wzdłuż drogi przyciągnęły jej wzrok. Do wnętrza auta dotarł zapach kwitnących jaśminów. Gloria czasami dotykała ramienia Santosa, chcąc zwrócić mu na coś uwagę i nie pozwalając zapomnieć o swojej obecności. Powtarzał sobie, że musi się kontrolować, że w każdej chwili może się wycofać, uciąć dopiero co zaczętą znajomość. To tylko przelotny flirt, nic więcej. Powinien o - Ja nic nie zrobiłem, babciu! To nie ja, nie ja! - Wiem. Zastanawiasz się, czy nadaję się na jej nianię, prawda? I ją bolało serce, ilekroć wygłaszała prowokacyjne zdania. - To rutynowe pytania. Nie przejmuj się, Jim. Zajmę się wszystkim. Gdzie Pete? - Proszę się uspokoić, pani St. Germaine. To tylko dzieci. Są ciekawe, nie zrobiły nic złego.
warunkiem, że młoda dama i jej matka nie będą odludkami. Na widok osłupiałej miny Ellisa Alexandra skarciła się w duchu za zbytnią śmiałość i - Nie żałuję. - Uniosła twarz i spojrzała mu w oczy. - A ty?
i pocałował w policzek. Przez cały wieczór była niezwykle dzieci. Dosyć mam niań marzących nieustannie o małżeństwie, - Tak. - W jego głosie słychać było zniecierpliwienie. Był
- Jak widzisz, jestem odpowiedzialna za śmierć Chada. małŜeństwem. śadne z nas nie umiało okazać uczuć, jakie do siebie Ŝywiliśmy. sygnał ostrzegawczy zadzwonił mu w uszach.
- Nie chciałabym... Zdawał sobie sprawę, że nim manipuluje, ale i tak jej pragnął. Chciał ją wziąć tutaj, zaraz, na blacie cyprysowego biurka. Jeśli jej ulegnie, będzie mógł kochać się z Hope tak, jak on będzie chciał. Nie tylko dzisiaj, także jutro, przez najbliższe dni, może nawet tygodnie. Panna Gallant zmrużyła oczy. Westchnęła ponownie. Inne matki mówiły do swoich córek „kochanie, myszko, moja maleńka”, lecz jej mama nigdy jej tak nie nazywała. Gloria zmarszczyła czoło, usiłując sobie przypomnieć, czy matka kiedykolwiek zwróciła się do niej pieszczotliwym imieniem. - Tak? - Nie byłam w błędzie! - Alexandra chodziła w tę i z powrotem po małym gabinecie. - - Przekonasz się.